LOT FENIKSA stanowi ramake obrazu z 1965 roku. W orginale zagrali Richard Attenborow, James Stewart oraz Peter Finch. W filmie Johna Moore'a obsada jest równie gwiazdorska: Dennis Qiaid, Miranda Otto, Giovanni Ribisi, Tyrese Gibson, Kirk Jones i Jared Padelecki (na chwile). Jednak gwiazdy nie zbudują same ekscytującego widowiska - konieczny jest jeszcze dobry scenariusz. Tego drugiego - zabrakło,niestety. Początek filmu sugeruje niezłe widowisko przygodowe - okraszone świetną sekwencją katastrofy samolotu. Jednak im dalej w las tym gorzej. Z chwilą gdy akcja siada na pustyni - siada i cały film. Bohaterowie niekiedy zachowują się, aż za bardzo irracjonalnie. Ma,my tu długie i podniosłe monologi, - mało tu prawidziwego dramatu ludzkiego. W rezultacie losy bohaterów obchodzą nas niewiele. Całość wlecze się niemiłosiernie. Dodatkowo postaci zachowują się i wyglądają tak jakby nie byli zmęczeni upałem i znojem pracy na pustyni. Gdzie tu wiarygodność? Twórcy próbują ratować sytsucje efektownym montażem i na siłe doklejonym wątkiem niebezpiecznych przemytników. Jednak już nic nie jest w stanie poderwać widza z fotela. Ani techniczne zabiegi, ani na siłe doklejone wątki. Nieźle aktorsko wypada Dennis Quaid oraz Miranda Otto.Rola G. Ribisi wydaje się być solidna i psychologicznie wiarygodna dna - acz jak na mój gust jest nazbyt przerysowana.Reasumując: Tego filmu nie opłaca sie oglądać. Można zobaczyć jedynie pierwsze 15 minut do chwili katastrofy. Potem LOT FENIKSA pochłaniają piaski pustyni i brak inwencji scenarzystów.